Marcin Małek Marcin Małek
289
BLOG

HISTERYCZNA POLITYKA HISTORYCZNA

Marcin Małek Marcin Małek Społeczeństwo Obserwuj notkę 19

Zapytałem kilka osób: czym dla ciebie jest historia? Jak łatwo przewidzieć nie otrzymałem jednoznacznej odpowiedzi, ale najbardziej spodobała mi się definicja małej dziewczynki, która bez chwili zastanowienia powiedział, że „historia to dziś, o którym jutro ktoś napisze książkę”, a więc historia to my, nasi rodzice, dziadkowie itd. Jest jak krew pulsująca w żyłach i dopóki krąży nic nam nie grozi, dopóki pamiętamy skąd jesteśmy, dokąd idziemy i jaki obraliśmy cel, oczekiwana (dobra) przyszłość jest na wyciągniecie ręki. Gorzej, kiedy coś psuje się po drodze, kiedy pamięć płata nam figle, lub o zgrozo, my robimy sobie żarty z pamięci, np. przypisując zasługi niewłaściwym osobom, bądź umniejszając rolę, tych którzy w danym czasie wywarli znaczący wpływ na rozwój wydarzeń.

W tym miejscu kończy się historia a zaczyna polityka. Dziedzina, która jeśli ( z reguły) nie zasadza się na kłamstwie, lub w lżejszej wersji niedomówieniu, to przynajmniej operuje nimi jako podstawowym narzędziem oddziaływania w procesie codziennej komunikacji. Tak oto z pobudek politycznych i za sprawą polityków kłamstwo przekrada się do naszej historii (rozmyślnie piszę „naszej”, bo jak słusznie zauważyła mała dziewczynka: historia to my!), przenicowuje ją nie oszczędzając tych, których przyjęła już pod swoje skrzydła, ani tych, którzy do niej zdążają.

Nie mniejszym przewinieniem w procesie upolityczniania historii jest opisywanie (co za tym idzie traktowanie) dawnych i tych nie tak odległych zdarzeń jako względnych, zależnych od akurat przyjętych poglądów, czy aktualnie obranej perspektywy – czego próbkę mogliśmy obejrzeć wczoraj w „Kropce nad I”. A był to popisowy przykład histerycznej reakcji na zdawałoby się łatwe pytania.

Uprzedzając zarzuty, wyjaśniam: „histeria” w rozumieniu desperackiej próby uniknięcia odpowiedzi na niewygodne pytania, a wszystko w jakiejś dziwnej atmosferze niepewności i lęku, czy też wyraźnie zarysowującej się obawy o zachowanie obowiązującej linii programowej. Wreszcie „histeria”, ponieważ pani minister znalazła się dosłownie w potrzasku, wszak było to publiczne wystąpienie - i jakby tu odpowiedzieć, skoro wszyscy znają uwierające narodową dumę fakty, a zwierzchność słucha...

Nie potrafiąc, czy raczej nie chcąc nazwać sprawców mordu w Jedwabnem i pogromu w Kielcach pani minister dała mistrzowski popis histerycznej polityki historycznej, niestety coraz skuteczniej realizowanej przez rządzącą większość.

Nie dziwi więc, że głos w tej sprawie zabrał Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich pisząc min. w oświadczeniu „że tak, jak w nauczaniu historii nie ma miejsca na wątpliwości na temat tego, kto rozpętał II wojnę światową czy kto zamordował polskich oficerów w Katyniu, tak samo jednoznaczne musi być nauczanie o zbrodniach popełnionych w Jedwabnem i Kielcach”.

 Aż strach pomyśleć, co z nami będzie, jeśliś przy każdym uwierającym pytaniu, za przykładem pani minister, język stanie nam kołkiem nie pozwalając płynąć słowom... Dychawka i brak powietrza w płucach, do tego prowadzi „polityka historyczna”, popowy (opacznie rozumiany) patriotyzm, pamięć na postronku, głupota i wszechobecna  zła wola. Tak wygląda „dobra zmiana” w czytywaniu historii?

Przyszedłem na świat w trzecim kwartale XX wieku i jestem. Istnieje dzięki słowu i tylko w tej mierze, w jakiej sam się realizuje – m.in. poprzez język którym wytyczam własną drogę. Nie wyróżniam się w tłumie, większość z was mija mnie na ulicy nie ofiarując nawet krótkiego spojrzenia, ale ja na was patrzę i uczę się od was, jak przetrwać poza obszarem zmyślenia. Tak, żyję w zmyśleniu, stąd większość tych, których znam nie ma o mnie pełnego wyobrażenia – należę sam do siebie i dobrze mi z tym odosobnieniem. Mam tyle twarzy, ile akurat zechcę mieć w danym momencie. Bywam wielkoduszny, ale także zawistny, łaskawy i okrutny, szczodry i skąpy, zły do szpiku kości i bezgranicznie dobry. Kocham i nienawidzę, lubuje się w kłamstwie i walczę o prawdę. Wciąż szukam odpowiedzi na to kim jestem, lub na to, jak mnie widzicie. Niektórzy mówią o mnie „poeta”, inni „grafoman nie wart złamanego grosza” – nie boje się jednych i drugich. Ważne, że ktoś mnie czyta, i że mogę się przejrzeć w waszych źrenicach jak w lustrze, albo przejść przez wasze życia, jak przez tranzytowy korytarz. Jeśli więc nadal chcecie mnie poznać, proszę was tylko o jedno – wpuście mnie do środka, wtedy i ja się przed wami otworzę. Wszakże nie gwarantuje gotowego przepisu na to kim jestem – sami musicie wybrać własną odpowiedź.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo