Marcin Małek Marcin Małek
119
BLOG

POMIĘDZY STRONNICAMI TRAGICZNYCH DZIEJÓW

Marcin Małek Marcin Małek Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Są takie słowa, które towarzyszą nam przez całe życie. Budują nas i w pewnym sensie określają jako ludzi. I nie, nie chodzi tu o jakąś profesorską mowę, wzniosły cytat, czy fragment poczytnego dzieła. Mam raczej na myśli zwykłe rozmowy, powiedzonka bliskich, stare jak świat przysłowia - swego rodzaju „zworniki”, z którymi obcujemy na co dzień, a których wartości i wpływu nie sposób przecenić.

„Mądry głupiemu ustępuje” – choćby i takie, nieco  już trącące naftaliną powiedzonko. Pewnie naszym babciom i dziadkom wydawało się staroświeckie, a mimo to z nabożną powagą powtarzamy je naszym dzieciom, jakby co najmniej było jedenastym przykazaniem.

Spytacie: „a z czym w ogóle je się tą mądrość”, czy mądry jest wyjątkowy tylko dlatego, że jest mądry? A może są inne powody aby się chełpić?

Odpowiedź jest o tyle smutna o ile prozaicznie prosta.

Mądry jest wyjątkowy bo jest w mniejszości, stanowi wyjątek na tle reguły. Tak... głupich zwyczajnie jest więcej!

Odpowiedzcie sobie choćby na takie pytanie: kto rządzi?

Oczywiście rządzą mądrzy. Proces dochodzenia do władzy wymaga bowiem sprawnego i chytrego rozumu. Akurat tego władzy nie można odmówić.

Ale jest pewien haczyk.

Przypomnijcie sobie jaki ustrój u nas panuje? Jak się sięga u nas po władzę? ...Właśnie! Wszystko (przynajmniej w praktyce) odbywa się z nadania większości. Większość jest zatem filarem oraz swoistą podporą władzy a z czasem staje się jej tarczą i orężem, raz osiągnięta bywa najwyższym sędzią ale także bezwzględnym prokuratorem. Władza z nadania większości ma u nas pewną  szczególną cechę, która niby błyskawica z powieści Marry Shellye, czyni zeń twór „sam w sobie" – żyjący własnym życiem i tylko dla siebie – za jej sprawą staje się nieprzenikalna, odporna na wszelką krytykę z zewnątrz – kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam, kto nas krytykuje, krytykuje wolny wybór większości a więc w istocie staje się wrogiem demokracji.

Tego rodzaju relatywizacja w odniesieniu do oczywistych zjawisk jest domeną okrzepłej władzy. A władza - krzepnie prędzej od krwi, którą częstokroć jest okupiona.

Rzucicie więc oskarżenie: władza to nic dobrego!?

Przeciwnie! Władza to samo dobro! Przesyt dobra, nadmiar! Aż mdli, aż się robi  niedobrze.

Władza to także nie kończąca się manipulacja, zmienna optyka, nieustająca indoktrynacja, poszukiwanie wrogów, wskazywanie winnych a ponad to: pot, krew, łzy i śmiech, niekiedy zaś błazeński rechot historii albo cyniczny chichot pokoleń nad grobowcami śmiertelnych sekretów,  które po latach okazują się „wielką wydmuszką”, nic nie  znaczącą małostką, czy występkiem najniższej miary w porównaniu z możliwościami i fantazją następców.

Żadna z tajemnic nie jest dość dobra, ważna, dość ciężka, aby w jej miejscu nie mogła  umościć się jeszcze lepsza, ważniejsza, jeszcze cięższa; jeszcze, jeszcze i jeszcze.

Wyobraźcie sobie władzę jako samo napędzające się wahadło. Im bardziej ją chcecie zatrzymać tym prędzej się wymyka.

Nawet jeśli posłużycie się sztyletem, intrygą, ogniem, przekupstwem, nawet jeśli sobie wyobrazicie, że macie nad nią kontrolę, że posłusznie idzie na waszym postronku, zawsze będzie o krok przed wami. Nie ocalą was ani wiara, ani święte symbole, ani nawet kultura z jej uniwersalnymi kodami. W ostatecznym rozrachunku i tak będziecie zagubieni. Prawda wyjdzie na jaw, opadną maski, sprawiedliwość jeszcze raz zatriumfuje. Zwycięzcy jeszcze raz sięgną po władzę a ona... jak zwykle; powoli ,niby ledwie wprawione w ruch wahadełko znowu powtórzy ten sam niezmienny od tysięcy lat taniec, w którym ludzie złączeni w pary, zespoleni niewidzialną prządką przyjaźni, połączeni wspólnym celem, wspólną wizją przyszłości bez wyraźnych powodów zaczynają działać jeden drugiemu na szkodę.

Mówi się, że tam gdzie zaczyna się władzą kończą się wszelkie sentymenty, jedynym zaś dozwolonym afektem w jej obrębie jest nienawiść, reszta to zimne kalkulacje i trudna sztuka wyzyskiwania wszelkich dobrodziejstw życia na użytek władzy.

Władza konsumuje - wszystko i wszystkich.

Tak w skrócie brzmi żelazna  reguła, od której nie ma odstępstwa i z którą nikt nie śmie dyskutować.

Ci zaś, których zwiodła nadzieja, trwają uśpieni pomiędzy kartami zaczytanych na śmierć ksiąg, niezmiennie przeżywając swój upadek, gdy tylko czyjaś ciekawość rozgości się pomiędzy stronicami ich tragicznych dziejów.

Przyszedłem na świat w trzecim kwartale XX wieku i jestem. Istnieje dzięki słowu i tylko w tej mierze, w jakiej sam się realizuje – m.in. poprzez język którym wytyczam własną drogę. Nie wyróżniam się w tłumie, większość z was mija mnie na ulicy nie ofiarując nawet krótkiego spojrzenia, ale ja na was patrzę i uczę się od was, jak przetrwać poza obszarem zmyślenia. Tak, żyję w zmyśleniu, stąd większość tych, których znam nie ma o mnie pełnego wyobrażenia – należę sam do siebie i dobrze mi z tym odosobnieniem. Mam tyle twarzy, ile akurat zechcę mieć w danym momencie. Bywam wielkoduszny, ale także zawistny, łaskawy i okrutny, szczodry i skąpy, zły do szpiku kości i bezgranicznie dobry. Kocham i nienawidzę, lubuje się w kłamstwie i walczę o prawdę. Wciąż szukam odpowiedzi na to kim jestem, lub na to, jak mnie widzicie. Niektórzy mówią o mnie „poeta”, inni „grafoman nie wart złamanego grosza” – nie boje się jednych i drugich. Ważne, że ktoś mnie czyta, i że mogę się przejrzeć w waszych źrenicach jak w lustrze, albo przejść przez wasze życia, jak przez tranzytowy korytarz. Jeśli więc nadal chcecie mnie poznać, proszę was tylko o jedno – wpuście mnie do środka, wtedy i ja się przed wami otworzę. Wszakże nie gwarantuje gotowego przepisu na to kim jestem – sami musicie wybrać własną odpowiedź.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo